25 maja 1992 agencja Reutera podała informację, że Wanda Rutkiewicz uczestnicząca w wyprawie na Kangczengdzongę zaginęła w dniu 12 maja. Wtedy właśnie na wysokości 8200-8300 m n. p. m. Wanda rozmawiała po raz ostatni z Carlosem Carsolio, który osiągnął wierzchołek i w czasie zejścia spotkał ją odpoczywającą i szykującą się do biwaku. Nazajutrz chciała wejść na szczyt.
Alpinizm nie jest popularnym sportem, ale w Polsce jest niewielu ludzi, którzy nie znaliby nazwiska Wandy Rutkiewicz. Jej wystąpienia w programach telewizyjnych wyciskały łzy milionom Polaków, gdyż Wanda potrafiła mówić o górach z niesamowitą ekspresją, niezwykle ciepło, tak jakby wspinanie było chodzeniem po ścieżce turystycznej. Ludziom wydawałoby się wręcz niemożliwe, aby tak delikatna i wrażliwa kobieta mogła stawiać czoła najwyższym z himalajskich szczytów.
Będziemy ją pamiętać za miłość do piękna, dla tego co nieznane i niepojęte dla innych, za jej mądrość, upór, siłę i romantyzm; za to, że zawsze była sobą; za to - że ją straciliśmy, ale będziemy podziwiać i podziwialiśmy. Góry ją odzyskały - wróciła tam, gdzie zawsze należała - do swego świata. Teraz może jak światło gwiazd lśni w ogromnej ciszy ponad szczytami, a my mamy tylko to lśnienie na czerni nieba i ono rozświetla pamięć o Wandzie. Więc czy naprawdę ją straciliśmy?
Jeśli nawet jej ciało pozostało w górach, ona zawsze będzie żyła w nas.
Źródło: okładka