W celu przybliżenia Czytelnikom frapującej a zarazem unikalnej treści książki Edwarda Prusa uznaliśmy za stosowne, zamiast przedmowy, zamieścić wyjątek z recenzji, którą opracował znany uczony - znakomity historyk Uniwersytetu Warszawskiego Prof. dr hab. Ludwik Bazylow.
"(...) Wiadomo, kto to był Szeptycki, jaka była jego rola, jakie wpływy, jak mocno oplotła się jego osobowość wokół setek tysięcy, jeżeli nie milionów jednostek. W rozumieniu negatywnym dotyczy to także Polaków, przynajmniej tych ze wschodnich terenów, bo w Poznańskiem czy na Pomorzu raczej mało się Szeptyckim przejmowano. Więcej pisać o tym nie muszę, "historycznie" Szeptycki nie potrzebuje reklamy i był już najwyższy czas, żeby książkę o nim napisał Polak.
Po przeczytaniu całego tekstu i zaznajomieniu się z działalnością tego człowieka musi w umyśle czytelnika powstać i pozostać jakiś obraz. Jako pierwszy czy jeden z pierwszych czytelników też mam taki obraz i wydaje mi się, że autor przedstawił Szeptyckiego zgodnie z rzeczywistością. Polak, który stał się Ukraińcem, co nawet przy żelaznej naturze nie może nie być połączone z pewnymi jak to się dzisiaj mówi - stresami; młodzieniec wyniesiony właściwie "uderzeniowo" na szczyty kariery duchownej i przez 45 lat na tym wierzchołku pozostający; jeden z największych w historii bojowników Unii (grekokatolicyzmu). A jednocześnie: natura niezrównoważona, przerzucająca się w poszukiwaniu skutecznych środków działania od skrajności do skrajności, dostojnik piszący uniżone listy do Mikołaja II, do Stalina i do Hitlera. Różnorodność jego koncepcji może przyprawić o niepokój, o zawrót głowy, nawet obłęd, albo wszystko łącznie. A to chciało mu się "katolicyzować" Ukrainę, a to znowu eksponować obrządek "bizantyjsko-słowiański', a to walka (z wiatrakami) o autonomię Galicji Wschodniej, a to mianowanie egzarchów, a to tworze nie żydowskich gromad chrześcijańskich i Bóg wie co jeszcze.