OUTSIDER  Z CZASÓW KOMUNY

OUTSIDER Z CZASÓW KOMUNY

Andrzej Mirek
RIKO. NIEBIOGRAFIA RYŚKA MALCZYKA,
Wydawnictwo STAPIS, 2024

Tekst
/ Bogusław Kowalski

Każde kolejne pokolenie czerpie coś od poprzedniego. Nawet wtedy, gdy kontestuje postawy, styl, a także obowiązujące do tej pory normy. Myślę, że w obecnym, zatomizowanym i często anonimowym środowisku wspinaczkowym każdy w jakimś stopniu powiela zachowania Rika. Przytłaczająca większość robi to nieświadomie, bo postać i życie Malczyka są mało znane i gubią się wśród gwiazd polskiego alpinizmu.

Wyjątek od tej reguły stanowi środowisko krakowskie oraz osoby, które zaczęły się wspinać, gdy pamięć o Riku była jeszcze żywa. Na wyobraźnię działały anegdoty o letnim przejściu Kuluaru Kurtyki, o Symfonii Klasycznej na Kazalnicy, drogach na Raptawicy, wspinaczkach pod wpływem, aż wreszcie o doprowadzeniu do rangi sztuki gry półsłówek. Jednak powoli zacierały się one w zbiorowej świadomości. I pewnie wspomnienia o tej niezwykle barwnej postaci powoli odeszłyby w zapomnienie, gdyby nie powstała Niebiografia Ryśka Malczyka.

Fakt, że za temat wziął się Andrzej Mirek, pozwalał sądzić, że nie będzie to ciężka lektura. Autor znany jest w środowisku jako wspinacz z wieloletnim stażem, autor kilkuset tekstów do czasopism i degustator lokalnych win w rejonach skalnych całej Europy, co w pewien sposób nawiązuje do upodobań bohatera książki.

Mirek zdecydował, że nie napisze linearnej biografii, bo chyba w jakiś sposób byłoby to niespójne z charakterem oraz życiem Rika. Oddał więc głos osobom, które się z nim kumplowały, wspinały i imprezowały. Powstała książka wspomnieniowa, co stanowi jej siłę, ale też słabość. Dzięki niej poznajemy Malczyka takiego, jakiego zapamiętali partnerzy – wspinacze pokolenia Młodej Fali – bywalcy Zakrzówka czy rodzina. Część z tych historii już jednak słyszeliśmy, szczególnie te zabawne, podlane tanim winem. W moim odczuciu felerem takiej konstrukcji Niebiografii jest właśnie przytaczanie przez kolejnych autorów tych samych zdarzeń i historii z alkoholem, cytowanie tych samych półsłówek... Z czasem stają się one nużące.

Ciekawostką w tym wielogłosie jest karykaturalna szpila, którą pewien łojant starszego pokolenia próbował wbić nadającym dziś ton wspinaczom, krytykując ich wybory i sposób działania. Mimowolnie nie pozostali mu oni dłużni: w książce znajdziemy opis łańcuchówki w wykonaniu dwóch członków KW Sakwa, którzy jednego dnia zrobili po 20 dróg autorstwa Kaskaderów lub z nimi związanych. Dokonania młodej generacji bronią się więc same. A że na imprezy Sakwy nie chodzą abstynenci, w innym rozdziale Rafał Nowak mógł śmiało powiedzieć: „Dziedzictwo Rika nie poszło się paść”.

Całości dopełniają zdjęcia, przede wszystkim te niepublikowane wcześniej, autorstwa Krzysztofa Barana, Jacka Ostaszewskiego i Ryszarda Urbanika.
Riko znajdzie swoje miejsce na najwyższej półce mojej biblioteczki, wśród najważniejszych biografii wielkich łojantów. Przede wszystkim dlatego, że jest zbiorem wspomnień o jednym z najważniejszych polskich wspinaczy ostatniego półwiecza. Tym samym jest to świadectwo kolorowego skalnego świata, wyraźnie odcinającego się od szarzyzny peerelu. Czytajcie Rika równo z górki.

Powrót do blogu