SUKCESY, NIEPOWODZENIA I DRAMATY

SUKCESY, NIEPOWODZENIA I DRAMATY

 

 

 

 

 

 

 

Wojciech Fusek, Jerzy Porębski
KURCZAB, SZPADA, SZPEJ I TAJEMNICE.
NIEZWYKŁE ŻYCIE JANUSZA KURCZABA,
Wydawnictwo Agora 2023

Tekst
/ Bogusław Kowalski

Od kilku lat duet Fusek i Porębski przybliża miłośnikom literatury górskiej historię alpinizmu i jego bohaterów. Na swoim koncie ma różne pozycje, wśród których słabe mieszają się ze średnimi, choć na uwagę zasługuje naprawdę dobra monografia GOPR-u. Dlatego po zapowiedzi biografii Janusza Kurczaba miałem nadzieję, że panowie utrzymają formę i przedstawią Jano najlepiej jak się da.
Zacznę od błędów merytorycznych, bo rażą one w oczy każdego wspinacza. Nie wszyscy są w tej kwestii biegli, od czego są jednak konsultanci? Nie trzeba specjalistycznej wiedzy, żeby zrozumieć, że w latach 60. niemożliwe były nieformalne obrady zarządu PZA w warszawskiej kawiarni Gong – przekształcenie KW w związek sportowy nastąpiło dopiero w 1974 roku. Dziwi też pozostawienie zdjęcia grupowego z niepełnym opisem. Oczywiście można nie rozpoznać Petera Boardmana i Wiktora Ostrowskiego, wybitnych alpinistów i pisarzy. Ale negatywnie zaskakuje oznaczenie ich jako NN w czasach, gdy tak łatwy jest dostęp do informacji. Najbardziej niezrozumiałe jest jednak dwukrotne przytaczanie tej samej historii, której bohaterowie zamieniają się rolami. Najpierw czytamy: „Nie po to wszedłem na szczyt, by teraz zginąć w lawinie – usłyszał kiedyś Jano od Bogumiła Bobasa Słamy”, a kilkaset stron dalej: „Nie po to tu wylazłem, by w lawinie ginąć – stwierdził Kurczab [...]”.

Miałem przyjemność i zaszczyt znać Janusza, a także współpracować z nim, gdy był naczelnym redaktorem „Taternika” i później, gdy wysyłał swoje doskonałe opracowania do tego czasopisma. Zawsze zdumiewała mnie rzetelność jego tekstów, wolnych od potknięć merytorycznych czy językowych. Co więcej, to Kurczab był jednym z kilku mentorów, których dopytywałem o fakty z historii alpinizmu. Dlatego ogromnie żałuję, że jego biografia zawiera błędy w dziedzinie, której poświęcił całe życie. Wielka szkoda, że autorzy nie znaleźli czasu na rozmowę osobami mogącymi zweryfikować zebrany materiał. Przez to na półki trafiła książka niepełna, – zabrakło w niej wielu istotnych faktów z życia bohatera, pojawiły się za to przeinaczenia, na które Jano pewnie spojrzałby pobłażliwie, ale jednak z niedowierzaniem.

Największą wartością biografii lidera pionierskiej wyprawy Polaków na K2 jest dla mnie to, że honoruje sylwetkę Kurczaba. Przeżył on wiele dramatów, niepowodzeń, ale też sukcesów. Zawsze jednak był zdystansowany, z pokorą przyjmował sytuacje dobre i złe, po czym podejmował kolejny temat. Inaczej niż dla Andrzeja Zawady, dla niego kluczowe były relacje między uczestnikami wypraw. Autorzy dobrze charakteryzują jego niechęć do skrajnych postaw, które mogły być destrukcyjne. Promował współpracę i dobre planowanie, co jak wiemy, nie było priorytetem dla stawiającego na żywioł Zawady. Najprawdopodobniej te cechy i w ogóle temperament Kurczaba przyczyniły się do tego, że nie zdobył on najwyższych laurów w szpadzie ani nie spełnił się w roli kierownika górskich wypraw.

Dlaczego jeszcze warto przeczytać tę książkę? Przede wszystkim z powodu przybliżenia mało znanej wspinaczom, ze mną włącznie, szermierczej kariery Kurczaba. Każdy, kto choć trochę interesuje się historią taternictwa, doskonale wie, że Janusz był wybitnym szpadzistą i olimpijczykiem. Jednak szczegóły tego bardzo ważnego etapu jego życia do tej pory były nieopowiedziane. Innym ciekawym wątkiem jest nielegalny handel uprawiany przez polskich alpinistów. Jano był jednym z prekursorów takiego sposobu zarabiania na godne życie w czasach PRL-u i rozpowszechnił go wśród himalaistów. Z dużym zaciekawieniem prześledziłem też historię początków przygody Kurczaba z taternictwem, przybliżającą powojenny klimat Tatr i Warszawy. Większość bohaterów tamtych czasów już nie żyje, dlatego tak cenne jest zebranie wspomnień, które można jeszcze usłyszeć od naocznych świadków.

Biografia Jano jest ciekawą pozycją, ale odczuwam duży niedosyt, podobnie jak w przypadku książki o Macieju Berbece. Postaciom tego formatu należy się zdecydowanie więcej niż to, co zaproponowali nam autorzy. 

 

Powrót do blogu